niedziela, 23 listopada 2008

Bolesław Leśmian - Noc

Takiej nocy nie było! To noc - nietutejsza!
Przyszła z innego świata i trzeba ją przeżyć...
Już płaczą rzeczy martwe... Ale o to - mniejsza!
Nie każdą śmierć dziś można wiecznością uśmierzyć...

Nic nowego za grobem! Nic - poza tą bramą,
Gdzie się duchy zlatują ku istnienia plewom!
A cokolwiek się stanie - stanie się to samo -
Złych zdarzeń powtarzalność ciąży nawet drzewom!

Po pajęczej z chmur nici zszedł śnitrupek biały,
Stanął w oknie i patrzy, komu spać przeszkodził?
Krzyk słyszę! To - z Tarpejskiej na księżycu skały
W przepaść boga strącono, który się narodził!

Rainer Maria Rilke - ***

Gdy umrę co się z tobą stanie
Jestem ci dzbanem ( gdy skruszeję?)
Jestem ci napojem ( gdy skwaśnieje?)
Szatą twą panie, sztuką, Panie
beze mnie czymże są twe dzieje?


Nie masz domostwa okrom mego,
w którym cię słowem ciepłym witam
Ze stóp twych utrudzonych w biegu
spadam sandałów aksamitem


Twój wielki płaszcz cię nie osłoni
Na mym policzku twe spojrzenie
jak na wezgłowiu ciepłym sennie
oparte, dalej za mną goni
szuka mnie, zanim o wieczorze
przy drodze padnie na kamienie


Lękam się : cóż ty poczniesz, Boże?

czwartek, 20 listopada 2008

Edward Estlin cummings - [ ja cię ]

ja cię
proszę
kochana żebyś to
bo co innego da się
nie przecież to wcale nie
oczywiście ale ty chyba
nie rozumiesz nie umiem ci tego
lepiej wyjaśnić wojna to nie to
co ludzie myślą ale na boga proszę cię Ech
do diabła z tym tak to prawda to byłem
ja ale tamten ja to już nie ja
czy teraz rozumiesz nie nie
żaden jezusmaria ale ty
musisz pojąć
dlaczego dlatego
że ja
umarłem

Wojciech Bąk - Ojcze Nasz

Panie! Nie ugnę się pod modlitwą, ja pod wiatrem klony,
I nie powiem: „ Jeśli tego trzeba,
Wytnij mnie sierpem Twej łaski jak chwast rozpleniony,
Wyrąb jak chore drzewo!

Podrzyj jak romans brudny, co myśli plugawi,
Przekreśl jak zły rachunek, który prawdzie przeczy,
Spal mnie jak stos ohydnych, tłustych fotografij,
I złam jako zbrodniarza, co dzieci kaleczy.

Jak oszusta mnie prześwietl prawdą Twoją jasną,
Jak złodzieja mnie zmęcz więzieniem surowem,
I wyrzuć jak bandytę poza bramy miasta,
Bym Nigdy nie miał dachu na znużoną głową.”

Panie, nie ugnę się pod modlitwą, co jak rana boli,
Nie wypowiem sercem nazbyt ludzkiem: „ Jeśli tego trzeba,
Przyjdź Królestwo Twoje, bądź wola Twoja,
Jako na ziemi i na niebie,
Nawet wbrew mej woli!”

Choćby modlitwą jak ścieżką Tobie utorował drogę,
Nie wypowiem!
Nie mogę!

Robert Lowell - Samobójstwo

Przychodzisz tylko w morderczych
halucynacjach nocy,
kiedy mój śpiący profetyczny umysł
doświadcza rzeczy
które się jeszcze nie zdarzyły


Czasami w snach
włosy wychodziły mi
z głowy garściami,
widziałem jak leżą
rozsypane na poduszce jak len


Czasami w snach
zęby chwiały mi się w ustach…
Pałka, zapałka, dwa kije –
były pestkami wiśni,
kiedy je wypluwałem


Już wiecej do ciebie nie przyjdę
i nie narażę się na pomoc, przed którą uciekłem –
pielęgniarzy, pomrokę i psy,
tę grę w chowanego ze mną –
„Kuku, kuku. Tu jestem…”


Gdybym był przeżył
i mógł nie pamiętać,
że to się w końcu musi zdarzyć,
nawet dzieciom –
byłoby inaczej.


Jedno światło, dwa światła, trzy
jest dzień i nie potrzeba świateł.
Twoje auto, którego wypatruje , ciągle nie nadjeżdża,
niedoczekanie, żebym cię miał wyglądać
zza uchylonych ukradkiem drzwi.


Drzewa zawierają gałęzie i robią się czerwone,
ich zimowe szkielety trudno rozpoznać;
przyjaciel widywany rzadko
nie jest ten sam –
jak szybko nawet nieudolne gotowanie zjada dzień.


Podchodzę do okna,
i nawet otwieram je na oścież –
pięć pięter niżej drzewa to krzaki i zielska,
zbyt niepozorne i małe
by odwlec upadek wróbla.


Dlaczego nie doszedłeś za mną tutaj,
tak jak chodziłeś za mną wszędzie?
Nie możesz tego zrobić
z mglistym poczuciem nieuchronności
ani stłumionym, choć śmiercionośnym westchnieniem.


Czy zasługuje na zaufanie
dlatego że nie próbowałem samobójstwa –
czy też obawiam się
że ów egzotyczny akt
wykaże moją nieudolność,


bo nie wiem jeszcze, że błąd
naprawia praktyka,
jak nasze pierwsze amatorskie zdjęcia,
bez głowy, z połową głowy, przekrzywione
i prześwietlone fleszem?

Dezso Kosztolanyl - Czy chcesz się bawić ?

Słuchaj, czy chcesz się ze mną bawić, powiedz,
W przygodach i wyprawach towarzyszyć,
Trzymając się za ręce w ciemność pobiec,
przystanąć, serca trzepotanie ściszyć?
Chcesz z miną półsurową, półszelmowską
wody do wina lać umiarkowanie,
rzucac perłami,cieszyć się błahostką,
przez ciżbę strojną w lichym przejść gałganie?
Słuchaj, czy chcesz się ze mną bawić w życie,
Codziennie zaczynając je na nowo?
Czy umiesz w długa pluchę lub śnieżycę
w milczeniu pić herbatę rubinową?
Chcesz żyć rozrzutnie, serca strat nie licząc
i tylko z rzadka trwożąc się, że oto
listopad znów przechadza się ulicą,
ten biedaczysko z szeleszczącą miotłą?
Czy chcesz się bawić w ptasi lot za oknem,
w pełzanie płaza niewidoczne w gęstwinie,
podróż w nieznane, stuk pociągu, okręt,
sen, dobroć, Boże Narodzenie, szczęście?
Czy chcesz się bawić w szczęśliwych kochanków,
w płaczu naiwną i chytrą przejrzystość,
przez nocy tysiąc i tysiąc poranków
zabawę zmieniając w rzeczywistość?
Trzymając się za ręce w ciemność pobiec
i w śmierć się ze mną bawić- czy chcesz, powiedz?

Zamiar

Zamierzam udostępniać tu wiersze znane i te mniej popularne. Mam nadzieje, że będzie to przydatne i ciekawe.