O, jeśli prawdą jest, że nocą
Gdy żywych błogi sen ogarnie,
A blaski luny zamigocą
I płyty srevrzą sie cmentarne;
Gdy prawdą jest, że trumien wieka
Wtedy podnoszą sie w mogile,
Przyzywam luby cień, Leilę:
Przyjdź do mnie! zjaw się! czekam! czekam!
Maro miłości ukochana,
W dawnej postaci przyjdź cudownej,
Jak dzień zimowy nieskalana,
Zastygła w męce niewysłownej,
Lub jako gwiazda przyjdź daleka,
Jak lotny dźwięk, jak wiewu tchnienie,
Lub jak straszliwe przywidzenie,
Wszystko mi jedno! czekam! czekam!
Wołam cię nie dla mnie złorzeczenia
Ludziom, co ciebie mi zabili
Nie przeto, bym sie twego cienia
Mogilne tajnie poznać silił;
Ani przed męką nie uciekam
Sumienia - lecz powiedzieć chcę ci,
Że tęsknie, kocham bez pamięci,
Żem ciągle twój! I czekam! czekam!
tłum. Julian Tuwim
wtorek, 24 marca 2009
Pożegnanie - Aleksander Puszkin
Ostatni raz postać miłą
Ważę się myślą tulić dziś
I wskrzeszać sny serdeczną siłą,
Żałością tkliwą i wstydliwą
O twej miłości budzić myśl.
Mijają lata - i niestety
Zmieniają świat, zmieniają nas!
W mogilnym mroku, w głębi Lety
Widzi cię dzisiaj wzrok poety
Lecz i poeta tobie zgasł.
Wiec mego serca pożegnanie
Przyjmij, daleka! Czoło skłoń
Jak żona, gdy się wdową stanie,
Jak wierny druh, co przed wygnaniem
Bez słowa ściska bratnią dłoń.
tłum. Julian Tuwim
Ważę się myślą tulić dziś
I wskrzeszać sny serdeczną siłą,
Żałością tkliwą i wstydliwą
O twej miłości budzić myśl.
Mijają lata - i niestety
Zmieniają świat, zmieniają nas!
W mogilnym mroku, w głębi Lety
Widzi cię dzisiaj wzrok poety
Lecz i poeta tobie zgasł.
Wiec mego serca pożegnanie
Przyjmij, daleka! Czoło skłoń
Jak żona, gdy się wdową stanie,
Jak wierny druh, co przed wygnaniem
Bez słowa ściska bratnią dłoń.
tłum. Julian Tuwim
*** - Aleksander Puszkin
Kochałem panią - i miłości mojej
Może się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz niech to pani już nie niepokoi,
Nie chcę cię smucić nawet myślą tą.
Kochałem bez nadziei i w pokorze,
W męce zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak czule, tak prawdziwie - że daj Boże,
Aby cię inny tak pokochać mógł.
tłum. Julian Tuwim
Może się jeszcze resztki w duszy tlą,
Lecz niech to pani już nie niepokoi,
Nie chcę cię smucić nawet myślą tą.
Kochałem bez nadziei i w pokorze,
W męce zazdrości, nieśmiałości, trwóg,
Tak czule, tak prawdziwie - że daj Boże,
Aby cię inny tak pokochać mógł.
tłum. Julian Tuwim
*** - Aleksander Puszkin
Nadejdzie straszna chwila... twe niebiańskie oczy
Okryją się, najmilsza, mrokiem wiecznej nocy,
Usta twoje na wieki zamknie milczenie,
Na zawsze zajdziesz w owe miejsca miedzy cienie,
Gdzie twych pradziadów zimne spoczywają kości.
A ja, dotychmiast niepocieszony w miłości,
Zejdę z tobą w mroczne grobowe podziemia
I siąde obok ciebie w smutku, co oniemia.
Blada lampa oświeci twe zwłoki jak z głazu,
Mój wzrok nie dojrzy ruchu ni uczuć wyrazu,
Serca mi nie porazi zdradziecka przemiana,
Dotknę nóg twoich zimnych i na swe kolana
Złożę je i oczekiwał będę... ale czego?
Ażeby siłą... marzenia mego...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
tłum. Mieczysł Jastrun
Okryją się, najmilsza, mrokiem wiecznej nocy,
Usta twoje na wieki zamknie milczenie,
Na zawsze zajdziesz w owe miejsca miedzy cienie,
Gdzie twych pradziadów zimne spoczywają kości.
A ja, dotychmiast niepocieszony w miłości,
Zejdę z tobą w mroczne grobowe podziemia
I siąde obok ciebie w smutku, co oniemia.
Blada lampa oświeci twe zwłoki jak z głazu,
Mój wzrok nie dojrzy ruchu ni uczuć wyrazu,
Serca mi nie porazi zdradziecka przemiana,
Dotknę nóg twoich zimnych i na swe kolana
Złożę je i oczekiwał będę... ale czego?
Ażeby siłą... marzenia mego...
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
tłum. Mieczysł Jastrun
*** - Aleksander Puszkin
Czy mi wybaczysz moje zazdrosne rojenia,
Szaleństwo mej miłości wciąż nieokiełznane?
Tyś mi wierna, wiec skądże znów te zachcenia,
Ażeby wyobraźni mej zadawać ranę ?
Dlaczego, otoczona tłumem wielbicieli.
Wśród gwaru zabaw, chcesz się wszystkim wydawać miła
I ze wszystkimi pustą nadzieją się dzieli
Twój wzrok smutny, którego blask czułość zaćmiła?
Zawładnąwszy mą duszą, rozum zamroczywszy,
Pewna stałości moich uczuć nieszczęśliwych,
Nie widzisz nawet, gdy wśrod spojrzeń pożądliwych,
Obcy gwarowi rozmów i od wszystkich cichszy,
Męczę się w trosce mojej; więc dla mnie ni słowa,
Ni jednego spojrzenia... Kochanko surowa!
Czy kiedy chcę uciekać, pełne próśb i trwogi
Twoje oczy nie biegną zawrócić mnie z drogi
Albo gdy jakaś piękna dziewczyna w pobliżu
Dwuznaczną zacznie ze mną prowadzić rozmowę,
Tyś spokojna, amnie twój żartobliwy wyrzut
Poraża jak świadectwo niekochania nowe.
Powiedz jeszcze, dlaczego memu rywalowi,
Gdy zastanie nas z sobą i ciebie pozdrowi,
Pozwalasz, by zmrużonym spojrzeniem wyznawał?
Cóż ma do ciebie? Powiedz jakież jego prawa,
Aby blednąć z zazdrości, kiedy nas zobaczy?
Między zmierzchem a świtem w nieskromnej godzinie,
Bez matki, czyż przystoi samotnej dziewczynie
Półodzianej przyjmowac go... i cóż to znaczy?
Lecz jam kochany przecież... Kiedyśmy we dwoje,
Tak czuła jesteś dla mnie! Pocałunki twoje
Tak płomienne! I twojej miłości wyrazy
Tak szczere, pełne serca twojego bez skazy.
Śmieszne dla ciebie muszą być cierpienia moje.
Lecz jam kochany przecież... Ja ciebie rozumiem,
Moja miła, wiec nie dręcz mnie, ja cię zaklinam,
Ty nie wiesz, jak ja mocno cie kocham, jedyna,
Ty nie wiesz, jak okrutnie cierpieć umiem.
tłum. Mieczysław Jastrun
Szaleństwo mej miłości wciąż nieokiełznane?
Tyś mi wierna, wiec skądże znów te zachcenia,
Ażeby wyobraźni mej zadawać ranę ?
Dlaczego, otoczona tłumem wielbicieli.
Wśród gwaru zabaw, chcesz się wszystkim wydawać miła
I ze wszystkimi pustą nadzieją się dzieli
Twój wzrok smutny, którego blask czułość zaćmiła?
Zawładnąwszy mą duszą, rozum zamroczywszy,
Pewna stałości moich uczuć nieszczęśliwych,
Nie widzisz nawet, gdy wśrod spojrzeń pożądliwych,
Obcy gwarowi rozmów i od wszystkich cichszy,
Męczę się w trosce mojej; więc dla mnie ni słowa,
Ni jednego spojrzenia... Kochanko surowa!
Czy kiedy chcę uciekać, pełne próśb i trwogi
Twoje oczy nie biegną zawrócić mnie z drogi
Albo gdy jakaś piękna dziewczyna w pobliżu
Dwuznaczną zacznie ze mną prowadzić rozmowę,
Tyś spokojna, amnie twój żartobliwy wyrzut
Poraża jak świadectwo niekochania nowe.
Powiedz jeszcze, dlaczego memu rywalowi,
Gdy zastanie nas z sobą i ciebie pozdrowi,
Pozwalasz, by zmrużonym spojrzeniem wyznawał?
Cóż ma do ciebie? Powiedz jakież jego prawa,
Aby blednąć z zazdrości, kiedy nas zobaczy?
Między zmierzchem a świtem w nieskromnej godzinie,
Bez matki, czyż przystoi samotnej dziewczynie
Półodzianej przyjmowac go... i cóż to znaczy?
Lecz jam kochany przecież... Kiedyśmy we dwoje,
Tak czuła jesteś dla mnie! Pocałunki twoje
Tak płomienne! I twojej miłości wyrazy
Tak szczere, pełne serca twojego bez skazy.
Śmieszne dla ciebie muszą być cierpienia moje.
Lecz jam kochany przecież... Ja ciebie rozumiem,
Moja miła, wiec nie dręcz mnie, ja cię zaklinam,
Ty nie wiesz, jak ja mocno cie kocham, jedyna,
Ty nie wiesz, jak okrutnie cierpieć umiem.
tłum. Mieczysław Jastrun
*** - Aleksander Puszkin
Miła, minione lata moje się zatarły
I nie pomnę młodości rwącego strumienia.
Nie pytaj mnie o sprawy, które już umarły,
O to, com jako smutki znał i upojenia,
Wszystko, com kochał i co mnie zdradziło.
Niech więcej nie doznaję szczęścia z dawną siłą.
Lecz ty, niewinna, ty, stworzona dla radości,
Wierz beztrosko, chwytaj mijającą chwilę!
Dla miłości, przyjaźni serce twoje biję,
Dla pocałunków namiętności.
Dusza twa czysta, wolna od trosk i błędu,
Sumienie twe dziecięce treść słoneczną mieści.
Po cóż ci słuchać nieciekawej opowieści,
Pełnej pożądań i obłędu.
Ona twój cichy umysł mimo woli wzburzy
I będziesz łzy wylewać, i zadrży twe serce;
Uleci spokój z twojej ufającej duszy,
Przerazisz się miłości mej - i nigdy wiecej,
Nigdy już... Nie, najmilsza moja, ja się boję,
Że zachwyt mój ostatnio utrace daremnie.
Nie żądaj niebezpiecznych wynurzeń ode mnie.
Dzisiaj ja kocham, dzisiaj ja szczęściem się poję.
tłum. Mieczysław Jasturn
I nie pomnę młodości rwącego strumienia.
Nie pytaj mnie o sprawy, które już umarły,
O to, com jako smutki znał i upojenia,
Wszystko, com kochał i co mnie zdradziło.
Niech więcej nie doznaję szczęścia z dawną siłą.
Lecz ty, niewinna, ty, stworzona dla radości,
Wierz beztrosko, chwytaj mijającą chwilę!
Dla miłości, przyjaźni serce twoje biję,
Dla pocałunków namiętności.
Dusza twa czysta, wolna od trosk i błędu,
Sumienie twe dziecięce treść słoneczną mieści.
Po cóż ci słuchać nieciekawej opowieści,
Pełnej pożądań i obłędu.
Ona twój cichy umysł mimo woli wzburzy
I będziesz łzy wylewać, i zadrży twe serce;
Uleci spokój z twojej ufającej duszy,
Przerazisz się miłości mej - i nigdy wiecej,
Nigdy już... Nie, najmilsza moja, ja się boję,
Że zachwyt mój ostatnio utrace daremnie.
Nie żądaj niebezpiecznych wynurzeń ode mnie.
Dzisiaj ja kocham, dzisiaj ja szczęściem się poję.
tłum. Mieczysław Jasturn
*** - Aleksander Puszkin
Jam przeżył dawno swe pragnienia,
Dla wzniosłych zobojętniał rojeń,
Jedne zostały mi cierpienia,
Zrodzone w pustym sercu mojem.
Burzliwy wicher złego losu
Z mojego wieńca kwiat postrącał -
W osamotnieniu i bez głosu
Czekam: daleko mi do końca?
Tak w świście burzy porażony
Mrozem, co w czas nie zdążył przyjść,
Sam - na gałązce obnażonej
Trzepoce się spóźniony liść.
tłum. Mieczysław Jastrun
Dla wzniosłych zobojętniał rojeń,
Jedne zostały mi cierpienia,
Zrodzone w pustym sercu mojem.
Burzliwy wicher złego losu
Z mojego wieńca kwiat postrącał -
W osamotnieniu i bez głosu
Czekam: daleko mi do końca?
Tak w świście burzy porażony
Mrozem, co w czas nie zdążył przyjść,
Sam - na gałązce obnażonej
Trzepoce się spóźniony liść.
tłum. Mieczysław Jastrun
Odrodzenie - Aleksander Puszkin
Artysa-wandal pędzlem sennym
Powleka arcytwór czernidłem,
Potem, bezmyślnie, skarb bezcenny
Pokrywa własnym malowidłem.
Z czasem się obce farby kruszą,
Odpada obraz ów bezprawny
I znów stoimy przed geniuszem,
Przed jego arcydziełem dawnym.
Tak z duszy mojej umęczonej
Znikają błędy i wahania,
A wstają zjawy upragnione
Niewinnych, czystych dni zarania.
tłum. Julian Tuwim
Powleka arcytwór czernidłem,
Potem, bezmyślnie, skarb bezcenny
Pokrywa własnym malowidłem.
Z czasem się obce farby kruszą,
Odpada obraz ów bezprawny
I znów stoimy przed geniuszem,
Przed jego arcydziełem dawnym.
Tak z duszy mojej umęczonej
Znikają błędy i wahania,
A wstają zjawy upragnione
Niewinnych, czystych dni zarania.
tłum. Julian Tuwim
niedziela, 22 marca 2009
*** - Bronisława Ostrowska
A jeżeli ja ciebie, jedyny,
Pokocham, pokocham na nowo
U nóg sie twoich położę
Tą jesienią gobelinową.
Roześmieję się w orzechach łuskanych,
Zacałuję w miodowych plastrach,
Zapłaczę w jaśminowych perłach
I w białych astrach.
I rozważę w ciężkich słonecznikach,
I zakrwawię w jarzebinach na strzesze
I ziarnem z cienistych spichlerzy
Odchodzącego - rozgrzeszę?
Pokocham, pokocham na nowo
U nóg sie twoich położę
Tą jesienią gobelinową.
Roześmieję się w orzechach łuskanych,
Zacałuję w miodowych plastrach,
Zapłaczę w jaśminowych perłach
I w białych astrach.
I rozważę w ciężkich słonecznikach,
I zakrwawię w jarzebinach na strzesze
I ziarnem z cienistych spichlerzy
Odchodzącego - rozgrzeszę?
*** - Bronisława Ostrowska
A kiedy ćmy wieczorem o szyby łopocą,
A serce pierś rozrywa niepokojącym biciem -
Czy wiesz, co mały świerszczyk gra w kominie nocą?
Czy wiesz, że to bez ciebie życie nie jest życiem?
A serce pierś rozrywa niepokojącym biciem -
Czy wiesz, co mały świerszczyk gra w kominie nocą?
Czy wiesz, że to bez ciebie życie nie jest życiem?
*** - Bronisława Ostrowska
Widzieć krew spływającą żłobionym
ostrzem szabli - ostrzem nieugiętym -
i myśleć - spłynie...
Iść lasem - spalonym popieliskiem
zwęglałych, okaleczonych królewskich pni -
i myśleć - odrośnie...
Słuchać serca, rozrywającego pierś
ciosami śmiertelnego, zwycięskiego buntu -
i myśleć - zapomni...
ostrzem szabli - ostrzem nieugiętym -
i myśleć - spłynie...
Iść lasem - spalonym popieliskiem
zwęglałych, okaleczonych królewskich pni -
i myśleć - odrośnie...
Słuchać serca, rozrywającego pierś
ciosami śmiertelnego, zwycięskiego buntu -
i myśleć - zapomni...
Ksieni tęsknota - Bronisława Ostrowska
Przychodzisz do mnie, smętny gość,
Z pokłosiem mego żywota -
Lecz mi cię dość! lecz mi cię dość!
Daj sercu żyć! daj duszy rość!
Tęsknota moja - tęsknota...
Cóż, że mi czytasz z pustych kart
Niewcieleń żałobna ksieni,
Hymn, co był może życia wart,
A nie wstał nigdy z grobu kart
Jak spod listowia jesieni?
Cóż, że zabrałaś w wspomnień sieć
Cały dorobek z mej roli:
Bezpłodny perz, przeniczną śnieć,
Gdzie ziarno złote chciałam mieć.
Cóż, że to boli, że boli?
Dość już za siebie w własny cień
Obracać oczy tęskniące!
Czy nam czy innym wstaje dzień,
Trza wyjść mu na przeciw z głuszy śnień
I Boże powitać słońce.
Z pokłosiem mego żywota -
Lecz mi cię dość! lecz mi cię dość!
Daj sercu żyć! daj duszy rość!
Tęsknota moja - tęsknota...
Cóż, że mi czytasz z pustych kart
Niewcieleń żałobna ksieni,
Hymn, co był może życia wart,
A nie wstał nigdy z grobu kart
Jak spod listowia jesieni?
Cóż, że zabrałaś w wspomnień sieć
Cały dorobek z mej roli:
Bezpłodny perz, przeniczną śnieć,
Gdzie ziarno złote chciałam mieć.
Cóż, że to boli, że boli?
Dość już za siebie w własny cień
Obracać oczy tęskniące!
Czy nam czy innym wstaje dzień,
Trza wyjść mu na przeciw z głuszy śnień
I Boże powitać słońce.
*** - Bronisława Ostrowska
Lubie baśń białych, nietkniętych arkuszy,
Szeptaną z chłodnej, tajemnej ich głębi
W ciche wieczory - tonącej w snach duszy,
Którą sieć kształtów niewoli i gnębi.
Baśń, która skrzydłom bijącym o pręty
Dawa marzenia lot nieogarnięty.
Szeptaną z chłodnej, tajemnej ich głębi
W ciche wieczory - tonącej w snach duszy,
Którą sieć kształtów niewoli i gnębi.
Baśń, która skrzydłom bijącym o pręty
Dawa marzenia lot nieogarnięty.
*** - Bronisław Ostrowska
I błogosłwię temu, co mi w serce wlał
Ciebie i twojej doli trujące gorycze,
Ciebie i twych tajemnic nieprzejrzany szał
I jak pieczęć twe jasne pogodne oblicze.
Błogosławię daleki, senny oman twój,
I miłością do stóp mu rzucone żywoty,
I nadaremnych ofiar w krąg brzęczący rój
I ofiarnego serca jeden płomień złoty.
Błogosławię tę tajnię, która była wkoło
I zgasła w popiołach dwóch spalonych dusz,
Błogosławię twej ręki żar na moje czoło
I przez ciebie nalany wiecznych tęsknot kruż.
Boś mi otwarła sobą błędne ducha koło,
Z którego nigdy wyjść nie zdołam już.
Ciebie i twojej doli trujące gorycze,
Ciebie i twych tajemnic nieprzejrzany szał
I jak pieczęć twe jasne pogodne oblicze.
Błogosławię daleki, senny oman twój,
I miłością do stóp mu rzucone żywoty,
I nadaremnych ofiar w krąg brzęczący rój
I ofiarnego serca jeden płomień złoty.
Błogosławię tę tajnię, która była wkoło
I zgasła w popiołach dwóch spalonych dusz,
Błogosławię twej ręki żar na moje czoło
I przez ciebie nalany wiecznych tęsknot kruż.
Boś mi otwarła sobą błędne ducha koło,
Z którego nigdy wyjść nie zdołam już.
Śnienie - Bronisław Ostrowska
Czyś topił kiedy oczy w lazurowym niebie,
Gdy czar miesięczny płynie pośród pól gwiaździstych?
Czy wielką falą blasku szło z błękitu w ciebie
Powietrzne zadumanie owych sfer przeczystych?
Czy znasz ten wielki smutek, co wieje przestworzem?
Czy błękit skrył ci kiedy przed oczyma ziemię ? -
Tak umęczony żuraw w przelocie nad morzem,
Na wietrze kładąc skrzydła, na chwilę zadrzemie.
Gdy czar miesięczny płynie pośród pól gwiaździstych?
Czy wielką falą blasku szło z błękitu w ciebie
Powietrzne zadumanie owych sfer przeczystych?
Czy znasz ten wielki smutek, co wieje przestworzem?
Czy błękit skrył ci kiedy przed oczyma ziemię ? -
Tak umęczony żuraw w przelocie nad morzem,
Na wietrze kładąc skrzydła, na chwilę zadrzemie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)